Pewnego ranka wstałam bardzo wcześnie. Wzięłam do ręki telefon. Napisałam do Kamili czy mogę dziś popracować. Dziewczyna od razu się zgodziła. Wstałam pośpiesznie z łóżka. Na dywanie leżał mój pies.
Patrzał na mnie niemrawo.
-Co może pojedziesz ze mną leniuchu>?? -zaśmiałam się.
Opuścił wzrok.
Wybiegłam do łazienki. Skoczyłam pod prysznic i umalowałam się.
Schodząc na dół po schodach spojrzałam za siebie szedł za mną Filuś z trudem pokonując schody.
-Co może pojedziesz ze mną leniuchu>?? -zaśmiałam się.
Opuścił wzrok.
Wybiegłam do łazienki. Skoczyłam pod prysznic i umalowałam się.
Schodząc na dół po schodach spojrzałam za siebie szedł za mną Filuś z trudem pokonując schody.
-Och i co ja z tobą zrobię?? -uśmiechnęłam się podnosząc świnkę morską.
W kuchni szybko przyszykowałam śniadanie i spakowałam bryczesy, kapsy, trampki i własny uwiąz.
-O nie klucze! -w pewnym momencie zawołałam.
Szybko zostawiłam torbę i wbiegłam do pokoju. Zabrałam klucze od samochodu i chciałam kierować się w stronę auta. Jednak Tofik mnie zatrzymał.
-To co idziesz? -biorąc go na ręce powiedziałam. W korytarzu spakowałam jeszcze przenośną klatkę dla Filusia. Zapięłam na smycz oba pupile. wszystko umieściłam na tylnych siedzeniach. Jechałam około 15 minut. Wysiadłam z auta i wszystkie rzeczy zostawiłam w siodlarni. Klatkę świnki ustawiłam na jednym z pastwisk i umocowałam go do podłoża jego sznurek miał około 5 metrów. Klatka była tylko po to by mógł się schować w razie jakiejkolwiek potrzeby.
Psa spuściłam i poszłam po Kamilę wiedziałam, że zastanę ją na małym lążowniku. Była tam ze swoją klaczą.
-Witaj, jestem -zawołałam z daleka.
-Hej... możesz przerzucić siano i potem poprowadzić jazdę z 5 osobami początkującymi wszystko tam rozplanuj okej??? -zaproponowała.
Kiwnęłam głową. Ufała mi, ale nic dziwnego byłam raczej zaufana w stajni. Przerzucanie zajęło mi wieki!! Po wszystkim byłam okrutnie zmęczona. Wtedy usłyszałam szczekanie Tofika. Nadjechał czarny terenowy samochód. Wyszły z niego 3 dziewczynki.
-Dzień dobry -powiedziały.
-Witajcie. Mówcie mi po imieniu jestem Eral -powiedziałam do nich.
-Ja to Alicja.
-Ja Kasia.
-Ja Laura.
-Miło mi poznać. Tak myślę, że pojeździcie na zmiany. Na 3 koniach.
-Ale my jesteśmy trzy -zaśmiała się Laura.
-Wiesz wraz z wami jeszcze 2 innych osób będzie jeździć.
Zamilkły. Zabrałam je do koni.
-Ala będziesz na początek jeździć na Fabinie, Laura na Rinst-cie, a Kasia na Furii.
Pokazałam mniej więcej dziewczynom jak się siodła i czyści konie. Jednak brakowała 2 osób. Wtedy nadjechał stary czerwony peugeot.
Wysiedli z niego dwaj chłopcy.
-Witajcie Eral jestem a wy??
-Mateusz.
-A ja jestem Konrad, lecz mów mi kapsel.
-Dobra kapsel -powiedziałam podśmiewając się po cichu.
Zabrałam ich na krytą ujeżdżalnie. Dziewczyny trzeba było nauczyć od podstaw. Dlatego jeździły pierwsze. Lonżowałam każdą poklei ucząc, jak się anglezuje, hamuje, przyspiesza . Nie było z nimi problemów jedynie musiałam bardzo uważnie pilnować ogiera. W prawdzie klacze nie miały roi, jednak dal bezpieczeństwa większość czasu był albo prowadzany, lonżowany lub uwiązany. Przyszedł czas na chłopaków. Odprowadziłam mojego konia do boksu ucząc małolaty jak się rozsiodłuje, po czym wypościłyśmy go na pastwisko de reszty. Szybko wróciłam do chłopaków i uwiązanych klaczy.
-Wiecie nie mamy tyle koni by każdy mógł jeździć w tym samym czasie -wytłumaczyłam.
Nie mieli pretensji. Okazało się, że już kiedyś jeździli i tylko ich trochę udoskonaliłam. Sami pod moim czujnym okiem rozsiodłali klacze. Jednak ich nie wypościliśmy, bo miał przyjechać weterynarz do klaczy i je zbadać, więc pozostawiliśmy je w boksach. Chodziłam szukając Kamili. Usłyszałam pisk Filusia! Biegłam w jego stronę jak oszalała, bojąc się, ze coś z nim nie tak. NA miejscu była Kamila. Trzymała go.
-Coś nie tak?? -zapytałam drżącym głosem przytulając zwierzę.
-Nie po prostu chciałam się z nim pobawić i coś mu nie pasowało -oznajmiła.
-Uf... -westchnęłam z ulgą - no już wszystko skończyłam, a że jest późno to ja już jadę okej??
-Jasne nie ma sprawy.
-A z kasą, to jasne?? 2 jazdy i pomoc...
Kiwnęła głową. Zabrałam klatkę i zwierzaki do samochodu, pobiegłam jeszcze po sprzęt, niestety byłam tak zabiegana, że nie pojeździłam konno. Gdy wróciłam do domu rzuciłam troby na ziemię i wypościłam zwierzaki. Wręcz wpadłam na łóżko. Leżałam jak zabita. Nie umyłam się, nie zmieniłam ciuchów na piżamy po prostu zasnęłam.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz